Site icon ZiołaNaZdrowo.pl

Rozmowy z roślinami – Wonderground

Coleman Barks jest jednym z czołowych badaczy perskiego poety Rumiego, ale nie zna farsi, języka, w którym wiersze zostały pierwotnie napisane. Jego praca nie polega na tłumaczeniu, ale na interpretacji. Czuje, jak słowa XIII-wiecznego mistyka lądują w jego ciele, zagłębia się w to, co mogą oznaczać, a nie precyzyjnie je określa.

Wiedza i wiedza. Interpretacja i tłumaczenie. Są różnice. Monica Gagliano jest biologiem ewolucyjnym, który nie stoi, lecz siedzi na nieco niestabilnym gruncie pomiędzy tym, co ustalone, a tym, co nie. Podobnie jak Barks, stała się przedpotopową interpretatorką – nie poezji, ale pragnień roślin.

Monica mówi mi, że rośliny ją uratowały. Ekolog leśny i autorka książki Finding the Mother Tree, Suzanne Simard, sugeruje, że one również ją zatrudniły: „W Monice Gagliano rośliny wybrały najbardziej otwarty, dociekliwy, błyskotliwy umysł na swojego rzecznika. Monica, mocno osadzona zarówno w metodzie naukowej, jak i w mądrości roślin, sięgnęła po wielowymiarowość natury, która na zawsze przełamie nasz cierpiący zaściankowość stosunek do środowiska naturalnego”.

’Zawsze byłam naukowcem’, mówi Monika. Miała dziewięć lat, kiedy przeprowadziła swój pierwszy eksperyment, badając tempo wzrostu roślin fasoli. 'Uwielbiałam naukę. Ale jednocześnie, gdy uczyłam się, jak zostać naukowcem, rozmawiałam z kwiatami i drzewami. Po prostu nauczyłam się trzymać tę część w ciszy’.

Po ukończeniu studiów licencjackich w Wielkiej Brytanii, zainteresowanie Moniki biologią morską przyciągnęło ją na południe, na studia podyplomowe w Australian Institute of Marine Science i James Cook University. To właśnie w wodzie, podczas eksperymentu badającego zachowanie ryb rafowych, jej świat zaczął się rozpadać.

Eksperyment wymagał od niej codziennego odwiedzania określonej społeczności ambońskich damselfish przez kilka miesięcy. 'Na początku były bardzo wystraszone’, ale po chwili mogła wystawić rękę, a ryby w niej siadały. 'Mam to dzikie zwierzę siedzące w mojej dłoni, a potem delikatnie zamykam dłoń i ta ryba się nie przejmuje, bo wie, że jest dobrze, jestem w porządku’.

W ostatnim dniu eksperymentu Monika musiała zabić rybę. 'Musiałam pobrać i przeanalizować części ciała, aby móc potwierdzić i uprawomocnić za pomocą pomiarów fizjologicznych to, co obserwowałam jako zachowanie’.

Ale zanim to zrobiła, poszła popływać wokół rafy, żeby się pożegnać. 'Ale wszyscy się ukrywali.’ Nie miała przy sobie żadnych chemikaliów ani sieci: 'Na zewnątrz nie było nic, co zdradzałoby fakt, że jestem tam z zamiarem, tak, eksperyment się skończył, umrzesz’.

’Nikt nie wyszedł i w tym momencie coś przeszyło moje serce, coś pękło. Wiedziałem, że ryby uczą mnie jednej z największych lekcji w moim życiu, a była ona taka: nie masz prawa zabierać nikogo z nas, to zdrada związku, dlaczego miałbyś to robić?’

Monika wróciła na rafę i zabiła ryby. Walczyły: „Nie siedziały tam i nie czekały na mnie. One walczyły. I tak to było zabieranie, plądrowanie’. To było przypomnienie, jak mówi, o sile uwarunkowań. Że pomimo doświadczeń, jakie miała w wodzie tego ranka, nadal zdecydowała się zabić ryby, zakończyć eksperyment. Ale to był ostatni raz.

’Jako młody naukowiec musiałam wierzyć, że moja praca jest z umysłu. Ale ryba pozwoliła mi przełamać to uwarunkowanie. A kiedy to zostało złamane, przypomniałem sobie, że to prawda, zawsze miałem serce i umysł. Nie chodzi o to, że moje serce było kiedykolwiek stracone, ale uwarunkowania świata – to nie tylko nauka – jakby je ukrywają. Czasami warunkowanie jest tak silne, że trzeba je dosłownie rozbić na kawałki. To bardzo bolesne.

’To było dla mnie całkowicie wyniszczające. To było jak, nie mogę już być naukowcem, a czym jestem, jeśli nie jestem naukowcem? Monica pozostała naukowcem, ale zmieniła kierunek. Od tych, które pływają, do tych, które śpiewają. Od ryb do roślin.

Nitki przecinają życia niewidoczne, aż stają się tak oczywiste, że nie da się ich zakwestionować. Babcia Moniki była zielarką i uzdrowicielką; pierwszy naukowy eksperyment Moniki był z roślinami, a kiedy odbudowywała siebie po eksperymencie z rybami, zwróciła się do roślin w formie ceremonii. To właśnie w tym momencie, mówi Monika, rośliny stały się najbardziej obecne, choć wydaje się, że przemawiały do niej przez cały czas.

’Od tamtej pory siedzę z roślinami w jakiejś formie ceremonialnego kontekstu. To prawie tak, jakbym wracała do domu na obiad z dziadkami’. Być może jest to uwarunkowanie, o którym mówi Monika, ale dziwnie się to słyszy. Pytam ją, co ma na myśli, kiedy mówi o rozmowach z roślinami. 'Najlepszym sposobem, w jaki mogę to opisać, jest myśl, która pojawia się w twojej głowie, o której wiesz, że nie jest twoja. Nagle pojawia się informacja, o której wiesz, że nie była wcześniej dostępna”.

Nie chodzi więc o język. Ale o słuchanie rzeczy, których nasze uszy nie słyszą. Kiedy uczymy się słuchać roślin bez potrzeby słyszenia, jak mówią” – pisze – „pojawia się język, o którym zapomnieliśmy; jest to język poza słowami, taki, który nie błądzi, nie udaje i nie wprowadza w błąd. Jest to język, który przekazuje swój bogaty i znaczący wyraz poprzez ominięcie gospodarstwa domowego naszego umysłu i bezpośrednie połączenie jednego ducha z drugim”.

Rozmowy roślin Moniki zawierają czasem instrukcje, sugestie, a nawet pomysły na eksperymenty. 'Dosłownie dostarczają całe protokoły jak przeprowadzić eksperyment. Mówię, że eksperyment był współtworzony, ponieważ ja byłam rękami, a ktoś inny go zaprojektował’.

A jednak, przy całej tej intymności, Monika mówi mi, że 'nie zna się na roślinach’. Co? Ma na myśli to, że świadomie zdecydowała, że nie chce znać nazw, botaniki, fizjologii. 'Łatwo byłoby tam pójść, ale to było zbyt niebezpieczne’. Nie chciała czuć się komfortowo w znanych naukowych ramach wiedzy, a więc i widzenia, w określony sposób. Potrzebowała zakłócić siebie, a z kolei innych.

Monica rozpoczęła pracę naukową z roślinami w 2009 roku. Odkryłam, że podążam tą dziwną ścieżką, która całkowicie mnie zmieniła” – mówi. Od tamtego czasu, w ciągu ostatnich kilku latblished over twenty scientific papers, edited a number of books on plant thinking and philosophy, and in 2018 published Thus Spoke the Plant, a book documenting her personal, spiritual and scientific adventures with plants. Jest to, jak pisze, fitobiografia – zbiór opowieści napisanych z roślinami i przez rośliny.

ROŚLINY MÓWIĄ

Pierwszy eksperyment Moniki dotyczył tego, czy rośliny mogą komunikować się poza znanymi ścieżkami – chemicznymi, świetlnymi, dotykowymi. Zbudowano serię przezroczystych akrylowych pudełek, jedno w drugim, z uszczelnieniem próżniowym pomiędzy nimi. Wszystkie znane sposoby komunikacji mogły być zablokowane i kontrolowane.

W centralnym pudełku hodowano jedno chili. W zewnętrznej komorze testowano trzy warianty: 1) rośliny chili; 2) bazylia – „dobry” przyjaciel chili ze względu na jej zdolność do utrzymywania wilgotności gleby i działania jako naturalny środek owadobójczy; oraz 3) koper włoski – „zła” roślina znana z wydzielania substancji chemicznych, które hamują wzrost, a nawet zabijają rośliny wokół niej.

I co się stało? Czy chili potrafiło wyczuć czy otaczające je rośliny były przyjaciółmi czy wrogami? A jeśli tak, to jak mogły to stwierdzić, skoro jedyne znane środki komunikacji roślin – światło, chemia i dotyk – zostały odcięte? 'Wiedziały dokładnie, kto tam jest’ – mówi Monica. Eksperyment pokazał, że rośliny 'są nie tylko istotami komunikatywnymi, ale są bardzo świadome tego, co dzieje się wokół nich’.

Wyniki eksperymentu wykazały, że obecność sąsiedniej rośliny miała znaczący wpływ na kiełkowanie nasion, nawet gdy wszystkie znane źródła sygnałów komunikacyjnych zostały zablokowane; ponadto, że siewki w różny sposób alokowały energię do swoich łodyg i systemów korzeniowych, w zależności od tożsamości sąsiada.

Jak sugeruje artykuł, w którym opublikowano eksperyment, „Wyniki te dostarczają wyraźnych dowodów eksperymentalnych na istnienie kanałów komunikacyjnych między roślinami poza tymi, które zostały rozpoznane i zbadane do tej pory. Czy to możliwe, że rośliny potrafią mówić? A jeśli tak, to kto ich słucha?

ROŚLINY PAMIĘTAJĄ

Mimosa pudica znana jest pod wieloma nazwami. Nieśmiała roślina, wrażliwa roślina, skromna roślina, nieśmiała roślina. Monica Gagliano lubi nazywać Mimosa pudica rośliną nieposłuszną – „taką, która wytrwała w swoim buntowniczym akcie niepodporządkowania się naszym oczekiwaniom dotyczącym tego, co to znaczy być rośliną”. W odpowiedzi na bodziec – wiatr, dotyk, potrząsanie – Mimosa pudica składa swoje listki do środka i w tym działaniu linie powszechnie uznawane za nieprzekraczalne zostają przecięte; zwierzęta się poruszają, rośliny nie. Zwierzęta są wrażliwe, rośliny nie.

Dla roślin ruch jest kosztowny. Sugeruje się, że Mimosa pudica zamyka swoje liście jako formę obrony przed głodnymi drapieżnikami, ale kiedy ich liście są zamknięte, ich zdolność dostępu do światła spada o połowę, co grozi śmiercią głodową. Chodzi o to, że nie robi się czegoś, co jest tak kosztowne, jeśli nie jest to absolutnie konieczne. Ale jak roślina decyduje o tym? I czy rośliny takie jak Mimosa pudica potrafią dostrzec, co jest prawdziwym zagrożeniem, a co nie?

To właśnie te pytania Monica chciała zbadać. Czy Mimoza mogłaby zapamiętać przeszłe doświadczenia i odpowiednio zmienić swoje zachowanie? I czy roślina „przestałaby po prostu reagować na zakłócenia, które początkowo wydawały się zagrożeniem, ale szybko okazało się, że nie powodują żadnej szkody?

Zaprojektowała eksperyment polegający na upuszczaniu roślin z wysokości piętnastu centymetrów. Testując rośliny poprzez upuszczanie ich sześćdziesiąt razy w odstępach pięciosekundowych, sześć razy dziennie, była w stanie sprawdzić reakcję mimozy na powtarzające się zakłócenia. Wszystkie rośliny instynktownie zamykały liście po pierwszych czterech do sześciu upuszczeń. Ale po tym czasie przestały reagować. 'Bycie upuszczanym było może irytujące, ale z pewnością nie stanowiło zagrożenia i dlatego mogło być bezpiecznie ignorowane’ – pisze Monica.

Po przerwie trwającej trzy dni, potem sześć, potem dwadzieścia osiem, Monica upuściła rośliny. Zapamiętały się. Żadna nie zamknęła liści w odpowiedzi. Wyniki eksperymentu były „niesamowitym i w sumie niezwykle ekscytującym przełomem naukowym”, pisze. Ale reakcja w środowisku naukowym była mniej wylewna. Publikacja pracy opisującej eksperyment zajęła lata, została odrzucona przez kilkanaście głównych czasopism naukowych. Wydaje się, że pojęcie roślinnego uczenia się, pośrednictwa i pamięci „zaskoczyło wszystkich”.

ROŚLINY

UCZĄ SIĘ

Pamiętasz psa Pawłowa? Eksperyment, który wykazał, że psy mogą być uwarunkowane do ślinienia się na dźwięk dzwonka, jeśli ten dźwięk był związany z jedzeniem. Czy rośliny mogą zrobić to samo? Czy mogą uczyć się przez skojarzenia, zastanawiała się Monika od czasu eksperymentu z mimozą.

Ramy dla jej następnego eksperymentu, Groch Pawłowa, zostały przekazane jej, jak mówi, przez drzewo ayahuma. 'Mogłam usłyszeć jej głos głośno i wyraźnie, kiedy zaczęła przepisywać kompletny zestaw instrukcji do testowania Pawłowego uczenia się u roślin. Przepisywałam tak, jak dyktowała”. Monica była w tym czasie w Peru, pracując z szamanem Cocama. Po powrocie do Australii te słowa i szkice zaczęły rosnąć, rozciągając swoje roślinne pędy poza kartki, na których zostały zasiane, aż do mojego laboratorium.

Monica zaprojektowała labirynt w kształcie litery Y. Sadzonka grochu została umieszczona na dole, a niepowiązany bodziec (wentylator) został użyty do przewidzenia strony Y, z której pojawi się źródło światła. Groch zawsze będzie rósł w kierunku, z którego ostatnio doświadczył światła. Eksperyment Moniki pokazał jednak, że groszek nie chciał rosnąć w kierunku, w którym ostatnio doświadczał światła. Zamiast tego wybierał wzrost w kierunku wentylatora, ponieważ nauczył się kojarzyć go ze światłem. W swojej pracy naukowej „Learning by Association in Plants” (Uczenie się przez skojarzenia u roślin) stwierdziła, że „uczenie się przez skojarzenia stanowi uniwersalny mechanizm adaptacyjny wspólny dla zwierząt i roślin”.

ROŚLINY WIDZĄ, ROŚLINY PAMIĘTAJĄ, ROŚLINY UCZĄ SIĘ. Fascynujące jest to, że zastrzeżenia – a było ich wiele – wobec pracy Moniki nie wynikają z samej nauki, ale z języka używanego do jej opisania. 'Podchodzę do tego bardzo naukowo – chcę używać terminów, które są odpowiednie dla procesów, które opisuję’, mówi. 'Więc jeśli mówię o asocjacyjnym uczeniu się, cóż, jeśli zastąpisz podmiot, który się uczy, jakimkolwiek innym gatunkiem, czy ten proces nadal będzie dokładnie taki sam i nadal będziemy go nazywać asocjacyjnym uczeniem się? Tak. Wtedy jest to uczenie się asocjacyjne, bez względu na to, kto to robi. To, że akurat jest to roślina, to mnie nie obchodzi, wiesz?”. Dyskusje stają się raczej nudne, mówi mi Monika, ponieważ pochodzą „z uprzedzenia, które ja widzę, ale druga strona często nie chce”.

<blockquote

>”To nie ja mam przestać używać poprawnych określeń, to inni mają wypracować to, co ich tak bardzo denerwuje… Co to znaczy, że człowiek faktycznie uznaje, że rośliny mają zdolność uczenia się? To zmienia coś znacznie głębszego w naszych relacjach z resztą świata”.

Uznanie czegoś takiego brzmi prosto. Ale jest to również rozchwianie. Jak pociągnięcie za luźną nitkę na mankiecie dzianego swetra. To się dzieje i dzieje i dzieje, aż nagle sweter nie ma rękawa, a zimowy wiatr kłuje twoją gołą skórę i to, co tak długo zapewniało ci ciepło, nie może już tego robić.

Odklejanie się jest niewygodne. Boli, czuje się niepewnie, a jednak jest niezbędne w aktach transformacji, dużych i małych. Pamiętam, jak rolnik zajmujący się regeneracją Charles Massy powiedział mi, że to właśnie momenty „pęknięcia głowy” sprawiły, że rolnicy podjęli decyzję o przejściu z rolnictwa konwencjonalnego na regeneracyjne. To właśnie wtedy, gdy światy się otwierają, następuje iluminacja. 'Przeszłam przez moje własne zakłócenia’, mówi Monica, 'i wiem, co jest po drugiej stronie. Wiem, że człowiek, w pełni człowiek, jest po drugiej stronie”.

Być może właśnie to sprawia, że praca Moniki jest takim wyzwaniem dla naukowego establishmentu – wnosi ona ekspansywność do dążenia opartego na redukcji. Ona i jej praca nie mogą być umiejscowione w ramach zachodniego światopoglądu naukowego, w którym wiedza jest królem, wiedza jest człowiekiem. 'Jest coś, co jest tak głęboko piękne w postrzeganiu siebie jako małej cząstki, a nie szefa’, mówi Monica. 'To jest o wiele swobodniejsze, o wiele łatwiejsze’.

’Nie musimy mieć całej wiedzy,’ kontynuuje. 'To już tam jest, inni są strażnikami tej wiedzy. I tak trzeba tylko pytać. Ale oczywiście, aby dojść do tego punktu, musisz uznać, że ci inni są w rzeczywistości żywymi istotami z własnymi historiami, własnymi celami, własną inteligencją, własną wiedzą. I jeśli zachowujesz się właściwie i jesteś uprzejmy, mogą się tym z tobą podzielić, wiesz?”.

Gdy piszę ten esej, Monica Gagliano jest głęboko w lesie w Dolomitach, pracując z fizykiem nad badaniem połączeń między drzewami w lesie przy użyciu cybernetyki. 'Chodzi o to, abym w zasadzie ingerowała w drzewa’ – mówi. Będzie nagrywać drapieżniki zwierząt i owadów, takie jak chrząszcze i jelenie, a następnie odtwarzać dźwięki z powrotem do drzew. 'Powinniśmy być w stanie zobaczyć, jak informacja przemieszcza się przez las. Jeśli to zadziała, będzie to niesamowite. Będzie to w zasadzie rozmowa na żywo między drzewami monitorowana poprzez sygnalizację elektryczną’.

Każdego dnia naukowcy tacy jak Monica Gagliano przybliżają nas do zrozumienia zawiłości i cudów świata. Co godzinę jakiś las zostaje zrównany z ziemią, jakiś gatunek zmienia się z zagrożonego na wymarły, nowa kopalnia rozpoczyna produkcję. Maszerujemy bliżej katastrofy, nigdy nie wiedząc więcej o tym, co ryzykujemy. Czy opowieści uratują nasz świat, gdy ludzka wiedza, wydawałoby się, nie jest w stanie? Nie wiem. Ale wiem jedno: drzewa przemówią, Monika posłucha, a fascynujący kolaż nauki i opowieści powstanie, współtworzony przez rośliny.

Zdjęcie na okładce: Monica Gagliano. Zdjęcie: George Etheredge

Exit mobile version